Thursday, August 27, 2009

Cage




Aqatint manipulated in Photoshop. This is a part of my bachelors diploma.

Saturday, August 1, 2009

świetliki

Świetliki w błyszczących koralikach
które noszę jako naszyjnik na sercu
Chimeryczna odwaga poci się
pod wpływem ciepła głębokiego głosu

Cóż to za upojenie, uzależnienie
które smakowałam jedynie bez przypraw
do woni do której dojrzałam
wysublimowany smak który stracił gorycz
Przerwane noce i sny przypominające o
bezkresie koloru i miękkości warg

Jak mam zasnąć gdy głowa jest w zamęcie chwili.

Tuesday, June 2, 2009

Frrr.

I znów zapliłam.

TYm razem po drugiej półkuli mózgu.

Caly dzien drgawki, na oceanie zanotowano wichry, w górach sztormy, na pustyni ulewy, w kotlinie ciemność.

Nie panuję nad posiadaniem swojego mózgu i wnętrzności. Jak polączyć i zmechanizować ten system tak, by działał wg instrukcji napisanej przez filozofów?

Drgawki, skręt kiszek, ścisk źrenic i drganie powiek.

Sama zdobywam, sama potem to wszystko wrzucam w otchłań, a potem czasem jest zbyt głęboko, zbyt głęboko utchnęło w garddzieli, do tchawicy, już jest w żołądku.

Ratunku.

Saturday, May 30, 2009

Zapalę sobie.

Zapalę sobie, a co.

To był zawsze moj symbol zagubienia, zimnego podmuchu zawirowań nocnych, eskapady w nicość pogrążonej w jakiejś chorej historii.

Tymvzasem - czemu by nie zmieniać nawyków, nie nadawać im nowych znaczeń?

Tym razem niech koniec tlącego się papierosa oznacza spokój.
Przynajmniej do daty jego terminu ważności.
Oby był jak najdłuższy, oby jeszcze zachował świeżość, gdy to może ja się przeterminuję.

Niech sięga daleko, niech zaskakuje wszystkich, gdyż ja samą siebie dawno tak nie zaskakiwałam.

Że też jednak codzienność może nie boleć, a kłębek rozmów może przynieść ukojenie. Dziwnie drżą mi palce i mózg, niby jak zawsze, ale innym rytmem.

Romantyzm nocy, zimnych pocalunkow, niedowierzanie zmyslowosci - to chyba spokoj, jakiego szukalam.
Zaskakujaca kulminacja emocji, oczekiwan, zadartych ran, ukradkowych spojrzen.
Zatloczone noce w klubach, wykalkulowane komentarze z nuta sarkazmu i ironii, niewinnie erotyczne tance. To wszystko prowadzilo do ciepla, ktore mam dzis na kanapie i w samochodzie. Noc, nasze mosty, czern zdjec opowiadajaca o bieli pragnien w przeswietlonych rysach.

Wspominki.

Czego on ode mnie chce?

Jak to sie stało, ze niepostrzezenie uslyszalam zakazane marzeniom slowa?

Bezpieczenstwo nigdy nie znalazlo tak wygodnego bytu.
Smiech nigdy nie brzmial tak naturalnie.
Spojrzenie oczu nigdy nie bylo tak glebokie.
Jazn nigdy nie byla tak okielznana.
Niesamowite, niesamowite, ze prawda moze okazac sie prawdziwa.
Czas zludzen, czyzby nadszedl ich koniec?
Poranek w cieplym ciele i glebokim spojrzeniu uswiadamia mi, ze chyba nadeszla nowa epoka, dzinwe, marzenie na jawie. Bezpieczenstwo przykryte koldra i kocem w panterke.
Igraszki na deszczu, pod parasolem, w biegu po kawe, w ciemnym kinie, strasznym filmie, rozmowach i dyskusjach bez konca, milczeniu bez ciezaru i powinnosci slow.

Nagle, po bladzeniu, po trzech latach, zatoczylo sie burzliwe kolo wspominek. W lesie, na calopaleniu drzacych migawek blasku lamiacych sie warg.
Miekko, cieplo, miekko, ach, przytulnie, bezpiecznie, az boje sie wyjsc, nie chce, nie chce. Zbyt szybko, zbyt wolno, zbyt pozno, zbyt wczesnie - nie chce, nie chce wyjsc. Niesamowite, ze udalo mi sie powiedziec dwa slowa. Szczerze. I nie do czterech, pustych scian.